Śmierć zagląda w oczy każdemu z nas, każdego dnia, bo w końcu nie wiemy nigdy, kiedy nasza niemile widziana przyjaciółka się zjawi, by zabrać nas w swe objęcia i zgasić płomyczek naszego istnienia tu, na Ziemi. Nie znamy ani czasu, ani godziny, ani okoliczności. „Cmętarz Zwieżąt” to powieść Stephena Kinga wydana w roku 1983. Taki też mniej więcej rok ukazuje się na kartach powieści. Książka ta to klasyczny horror, ze specyficznym stylem pisania, znanym doskonale fanom Kinga. To historia o stracie, bólu, niepogodzeniu się ze śmiercią.
Na co dzień wydawałoby się, że słyszymy wciąż o wypadkach, morderstwach, samobójstwach ludzi pogrążonych w smutku tak silnie, że wyrwanie ich ze stanu pogardy dla własnego życia graniczy z cudem. Słyszymy o tragediach, lecz prawdziwą tragedię przeżywamy tylko, gdy dotknie nas osobiście. Kiedy w rodzinie lub ktoś bliski ucierpi, gdy zniknie sprzed naszych oczu i już nigdy ma się nie pojawić. Wiemy o tym. Tak samo jak wiemy, że ból po stracie z czasem osłabnie. Nie zapomnimy, nigdy, ale ból i szok będzie mijał, przejdziemy w stan żałoby, by na samym końcu pozostały tylko wspomnienia.
Pamięć. Pamięć odgrywa w tym kluczową rolę. Nasze wspomnienia o zmarłym to na nowo rozpalany płomyczek, który Śmierć ochoczo zgasiła. To płomyczek życia na Ziemi, ale nie życia cielesnego, lecz duchowego. Pamięć to płomyk, który płonie, kiedy nasze wspomnienia nie blakną. A każdy żywot jest ceniony i dzięki temu jakby nieśmiertelny. Bo kto jak nie my, może zapobiec zapomnieniu. Ale nie dla każdego wspomnienia okazują się jedyną drogą, jedyną akceptowalną możliwością pogodzenia się ze stratą bliskiego.
Cmętarz Zwieżąt – o fabule słów kilka
Historia rodziny Creed rozpoczyna się niewinnie. Louis Creed, młody lekarz, wraz z żoną Rachel, kotem i dwójką małych dzieci – córeczką Ellie i synkiem Gage’em – przeprowadza się do spokojnego miasteczka Ludlow, w stanie Maine. Piękna okolica rozciągająca się wokół domu, i oczywiście sam budynek, zachwyca państwa Creed, a mieszkający naprzeciwko państwo Crandall, starsze małżeństwo, okazują się z czasem najlepszymi i najbliższymi sąsiadami rodziny.
Wydaje się, że wszystko byłoby idealne – pełna, kochająca się rodzina, wspaniały nowy dom, najdroższy kot córki będący równie pełnoprawnym członkiem rodziny – gdyby nie droga, przez którą niebezpiecznie przejeżdża zbyt wiele ciężarówek, a która wydaje się mieć nieprzyjemnie prawdziwy związek z miejscem skrytym między drzewami. W oddali tuż za posiadłością ścieżka wiodąca na szczyt, do lasu, kryje tajemnicę straszniejszą, niż można by sobie wyobrazić. Za domem, tuż za wzgórzem, krótko przycięta ścieżka prowadząca w głąb puszczy, prowadzi bowiem do miejsca zwanego przez miejscowe dzieciaki „Cmętarzem Zwiężąt”.
Jest to miejsce specyficzne, urokliwe, acz kryjąca się w nim atmosfera nieprzeniknionej tajemnicy wzbudza w bohaterach strach. Nagrobki pochowanych zwierzaków sięgają aż lat dwudziestych, a nawet wcześniej, wiele bowiem nagrobków zostało już zdartych, zapomnianych. Na Cmętarzu Zwieżąt mała córeczka Louisa i Rachel po raz pierwszy spotyka się z pojęciem śmierci. Jak na ciekawską naturę dzieci przystało, mała główka żądna wiedzy wypytuje, czym jest śmierć. Okazuje się jednak, że z tym pojęciem ostatniego stadium życia ludzkiego, najgorzej radzą sobie sami rodzice. Przerażeni wizją śmierci muszą stawiać czoła lękom i dawnym cierpieniom, by w ostatecznym starciu uświadomić sobie, że ze śmiercią najukochańszego dziecka nie są w stanie walczyć. A rozpacz doprowadza do najtragiczniejszych decyzji, podejmowanych półświadomie, w obłędzie i niezrozumiałym chaosie.
Podsumowanie i ostateczna ocena
Cmętarz Zwieżąt dogłębnie trafia w sedno samego sensu istnienia ludzkiego żywota. Przekazuje prawdy w sposób najokrutniejszy i najobrzydliwszy, lecz to wciąż prawda – bolesna, nieunikniona. Powieść podzielona na kilka etapów zaskakuje rozbieżnością zdarzeń. Akt pierwszy przedstawiający sielankowe życie rodziny Creed, nieoczekiwanie zmienia tor, by w ostatecznym stadium wprawić czytelnika w osłupienie.
I choć uważam, że w wielu momentach powieść była zbyt przegadana. Za dużo było niepotrzebnych anegdot, wstawek nic tak naprawdę niewnoszących do historii, to mimo to bawiłam się świetnie. Czytało się to szybko, a ostatnie strony pochłonęłam w mgnieniu oka. I choć być może nie jest to najlepsza powieść Stephena Kinga, to jest to książka warta poznania. Jedyne co może czytelnika zniechęcić, to tak jak wspomniałam, lekkie przegadanie. Ale z tego King jest znany, jednym to odpowiada, innym nie. Specyficzny styl autora nie każdemu przypada do gustu. Mnie, jako że miałam już z prozą Kinga do czynienia, nie przeszkadza takie pisanie. Choć nie twierdzę, że jest to arcydzieło godne dziesięciu gwiazdek. Były momenty nużące i niepotrzebne. Zakończenie w zasadzie było do przewidzenia, a niektóre opisy wydawały się wklejone na siłę. Dlatego Cmętarz Zwieżąt otrzymuje ode mnie sześć na dziesięć gwiazdek, co oznacza powieść dobrą.