Nie jest ciężko nas namówić na spędzenie czasu w ciepłym łóżku z kawą w ręku i przekąskami gdzieś pomiędzy nami. Jeśli już dochodzi do takiej sceny, to już wiadomo, że będzie coś oglądane. Przeważnie jako ludzie lubujący się w dłuższych seriach (w tym przypadku serialowych, nie książkowych), tak i czasem nam zdarza się odstąpić od reguły i sięgnąć po coś krótkiego i zwięzłego. Coś, co ma być jedną zakończoną w godzinną lub czasem trzygodzinną sesję filmową, z początkiem, środkiem i zakończeniem. Po właśnie taki film sięgnęliśmy w miniony weekend. „Wiek Adaline” widniejący na netfliksowej platformie przewijał się nam w polecanych już jakiś czas. A jako że tamtej soboty nie mieliśmy…